29 listopada wieczorem, pani Beata jadąc po zaśnieżonej drodze w okolicy Płoskini, zobaczyła w śniegu dwa małe łebki. To były koty.
Kiedy zatrzymała samochód i wyszła do nich, jeden z kotów oddalił się, natomiast drugi młody kotek leżał i piszczał.
Kotek był wyziębiony, nie ruszał się, zamarzał w rowie. Gdyby nie drugi kot, który ogrzewał go swoim ciałem, na pewno już by nie żył.
Na drugi dzień nad ranem temperatura w Braniewie wynosiła -8 stopni C.
Pani Beata zabrała wychłodzonego kota do domu, ratując mu życie.
Kotek trafił do zaprzyjaźnionej z nami lecznicy weterynaryjnej Marwet, gdzie przeprowadzono badania. Niestety kotek miał niesprawne tylne łapki.
Okazało się, że uległ wypadkowi komunikacyjnemu.
Miał pękniętą przeponę, połamane żebra, wątroba i jelita cienkie znajdowały się na miejscu klatki piersiowej.
Nie wiemy, jak długo leżał w tym śniegu czekając na pomoc.
Mimo starań, kot nie przeżył
Jeśli masz kota i wypuszczasz go na dwór, bo przecież zawsze tak robisz i kot wraca, pamiętaj, że następnym razem, może nie wrócić
Chcemy zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, na zachowanie drugiego kota, który nocą ogrzewał zamarzającego kociaka ratując mu życie. Ile w tym było najlepszych ludzkich cech, prawda?
Tak naprawdę natura, zwierzęta wciąż nas zadziwiają. Wielu z nas nie docenia ich mądrości, miłości, przywiązania i wielu innych uczuć przypisując je tylko ludziom.
Wielka szkoda, że tego drugiego, sprawnego kota nie udało się Pani Beacie złapać.
Był tłuściutki i dobrze wyglądał, mamy więc nadzieję, że w pobliżu był jego do którego bezpiecznie wrócił.
Pani Beacie z całego serca dziękujemy za pomoc!
Brak komentarzy